Rejestracja
•
Szukaj
•
FAQ
•
Użytkownicy
•
Grupy
•
Galerie
•
Zaloguj
Forum Mystic Dragons Strona Główna
»
Czytelnia
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Add image to post
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Heroes
----------------
Heroes 3
Fresh
Wojna & Pokój
Tajniackie Forum MD
Rekrutacja
Luzik
----------------
Święta i powody do radochy
O wszystkim i o niczym
Czytelnia
Smocza galeria
Małe co nie co o nas
----------------
Klanowicze
Programy i inne gierki
----------------
MuOnline
Mario Forever
Lineage II
Niezbędniki
Gierki na stronach
Gry off-line
Poszukiwania Atlantydy
Ligi Światowe
----------------
Wizzard and Wariorrs
Tournament of Honor
Legendy Heroes
Polska Liga Heroes
Inne Klany
----------------
Linkownia
Sprawy Techniczne
----------------
Problematyka
Archiwum
Przegląd tematu
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
sasuke65
Wysłany: Sob 22:07, 29 Gru 2007
Temat postu:
nie czytam tego ale zrobisz zara książke czy co napisz rozdział pierwsz nazwa niewiem perła smoka czy coś i masowo wydrukuj
VikaKorvet
Wysłany: Pią 12:05, 29 Cze 2007
Temat postu:
all greetings.
at last that i have returned on our forum. all who remembers me - write, we shall communicate (name practically
same, will guess). whats a new here? Jony where re u? we had so much fun...lol......
Ke? Chyba nie ten tamat, więc przenieś posta, bo tego wywale
Krewal
Krewal
Wysłany: Pią 23:45, 25 Sie 2006
Temat postu:
Odcinek nr 6
-Bilans jest niesamowity, jest tu podpisanych tak wielu młodych Kebatów, do tego po całej Kebaciarni wysłaliśmy gońców proszących o wsparcie naszej sprawy-przyznasz nam Adrenie , że odnieśliśmy niesamowity sukces. Już sobie wyobrażam nas wszystkich w ścisłym szeregu, głośno tupiących, idących w bój. Na samą myśl o tym Frukonowi serce podskakiwało mu do gardła i ogarniało go wielkie podniecenie. Wyobrażał sobie miecze, lśniące zbroje, siebie jako bohatera, który wycina w pień całe odziały orków. Lecz zaraz postrzymał swoje marzenia, gdyż już oczekiwał chłodnego zaprzeczenia Adrena, które zawsze towarzyszyło jego uniesienu. Że też on zawsze musiał mu psuć te piękne chwile. I tym razem się nie pomylił.
-Posłuhajcie mnie, drodzy Kebaci, wojna nie jest taka w bajkach, czy opowieściach . Wojna to strach, śmierć, śćisk, obrzydlistwo, czasem nieco przygody no i oczywiście służba. Ale o tym porozmawiacie z kim innym. Za niecały mieśiąc będzie przechodziła w ych stronach grupa żołnierzy Grytftoru, która powoływała pod broń same giganty.
Te niezykłe istoty mieszkają na zachodnich pustkowiach. Oczywiście nie między skałami. Jak wiecie wypiętrzyły się tam ogromne góry, kiedyś zwane Ganitus, a dziś po prostu góry mrozu. Nazwe swą zawdzięczają swemu niezwykle chłodmeu klimatowi. To właśnie tam swoją siedzibę założyli tytani. Prócz nich żyją tam też inne, niektóre nawet śmieszne stworzenia niektóre nawet śmieszne. Ale jest jedna cecha która je łączy-ich odwaga nie zna granic.
-To muszą być niesłychanie ciekawe istoty. Tak bardzo się cieszę, że je poznam. Musisz przyznać Adrenie, że tak takie wyprawy mają dobre strony. Upierał się przy swoim Frukon.
Czarodziej usiadł nieco zrezygnowany. Siedząc tak robił wrażenie małego, bezradnego, do tego przygarbionego starca. Wstał jednak spojrzał ku zachodowi, przysłonił twarzą ręką. Dzień chylił ku końcowi. Rozczepione płomyki słonca, dawały jeszcze blask, ale z każą chwilą słabnący. Mimo to na zewnątrz wciąż było upalnie. Jedyną ochłodę stanowił lekki wietrzy, który wprowadzał w szum pobliskie drzewa.
-My tu tak gawędzimy a ja jeszcze muszę iść do krawca Reguna. Przerwał chwile zamysłu Adren. Po czym ciągnął dalej musze już iść, do zobaczenia jutro!
Kebaci machnęli dłońmi na pożegnanie i sami wrócili do własnych pracy. Czarodziej zaś podążał już uliczkami. Szedł bardzo spiesznie, miał jeszcze tego dnia, do załatwienia bardzo ważną sprawę.
Do warsztatu krawca. Nie znał go prawie wcale, a za każdym razem gdy go widział robiło mu się nieprzyjemnie. Zawsze też Regun gdy tylko go zobaczył oblatywał go zimnym spojrzeniem. Na nim nie robiło to co prawda dużego wrażenia , ale inaczej było z pomocnikami krawca. Gdy tylko wzrok któregoś z nich spotkał się z oczami mistrza, ogarniał go paraliż. Było to coś jakby ośmiornica oplatała sowimi mackami ofiarę, która nie może się poruszyć, wydać z siebie tchnienia. Gdy więc dotarł na miejsce, szybko załatwił sprawy. Po wyjściu z warsztatu kierował się na skraj wioski. Na zewnątrz panował już półmrok. Mimo to sprawnie i szybkim tempie poruszał się w ustalone miejsce. W końcu stanął obok drewnianej budy i wydał dźwięk, sowy. Zaraz też w poblizszych zaroślach coś zaszeleściło. Poruszało się bardzo niezgrabnie, bo tłukło się w niebogłosy...
Niestety reszte pisania przerwała mi Mama:(
Krewal
Wysłany: Śro 8:58, 31 Maj 2006
Temat postu:
A oto po długiej przerwie ukazuje kolejny odcinek mojej powieści. Mam nadzieje że poprawi nastroje w klanie i będzie przyciągać na nasze forum Nodawe, która opuściła nasz klan a szkoda...liczę że nie przeszkodzi jej to w czytaniu.
Słonce grzało już w pełni. Pogoda była wymarzona. Gdy doszli do gospody, od jej właściciela wypożyczyli ławę i trzy krzesła. Ustawili je w północnej części placu.
-Wy tu teraz zostańcie, a ja pójdę do Herda, Harada i Reguna.
Dwaj Kebaci tak też uczynili, a Adren udał się do Burmistrza po obiecane pieniądze . Odziwo bez większych oporów dowiedział się, że zapłaci za ekwipunek każdego z ochotników. Ruszył więc do Harada, znanego mu kowala, potomka wielkich i cenionych Kebatów, słynnych w kuciu, nawet w twierdzy Adans Boroq. Już przed kuźnią usłyszał bicie młota o kowadło, a także syk parującej wody, przebijający rytmiczne uderzenia jak strzała lecąca z niewyobrażalną prędkością. Po jego czole zaczęła łączyć się z lekka kropelka potu. Płynąc wciąż w dół wysokiego czoła powiększała się z każdą chwilą. O tak, Adren nie cierpiał gorąca. Mimo to raźnym krokiem wkroczył do solidnego budynku. Spośród kilku osób czujnym okiem wyłapał postać wielkiej postury. Od razu poznał w niej Harada. Zawołał więc:
-Witaj Haradzie, potomku Horgoda!
-ależ proszę-odpowiedział kowal-cóż za miła niespodzianka spotyka mnie podczas tak ciężkiego dnia .
-widzisz, przychodzę do ciebie, bo liczę na twoją pomoc. Znam cię jako porządnego kowala, dlatego potrzebuje twojej pewnej ręki, do wykucia mieczy, tarczy i hełmów pierwszej klasy, tak by były mocne, lekkie ale zarazem nie krępujące ruchów. Nie zdążył jeszcze dokończyć a gruby aczkolwiek przyjemny głos odpowiedział:
-Przecież wiesz że się zgadzam. Jak mógłbym odmówić pomocy królestwu, Królestwu które znów się odradza, które mam nadzieje osiągnie swoją nową moc, oby trwało wiecznie.... Bo mam nadzieje że chodzi ci o ekwipunek dla ochotników, tak??
-Jak zwykle mogłem spodziewać się od ciebie pomocy...Tak to o tą wyprawę chodzi. Z tego powodu postaraj się wykuć wszystko na jeden wzór, by ci nowi żołnierze wyglądali przynajmniej trochę podobnie. I Adren zarechotał głośno, na co poprawił się też znacząco humor Haradowi. Postaram wyrobić się miecze jak najszybciej.
-A jeśli Kebaci będą uczestniczyć w jakiś treningach otwieram im moją szeroką zbrojownie. Adrenie, ale jeśli ta wyprawa się uda i ja do was przyłączył bym się z miłą chęcią. Wielką radość sprawiło by mi powtórne oglądanie Białego wodospadu...
-Przecież wiesz że nie mogę ci odmówić. Aha a do dwóch zbroi, które włóż najwięcej energii dodaj trochę tego. W tym momencie wyciągnął za pazuchy skórzany woreczek i podał go Haradowi. Szybo z tajemniczego wyrazu twarzy przeszedł do postawy osoby roztargnionej i niedbałym głosem rzekł:
-ale się zasiedziałem, mam przecież jeszcze wizytę i krawca, no trzymaj się Haradzie.
-Adrenie zawsze taki tajemniczy jesteś?? Po czym kowal wymownie pokręcił głową i zaśmiał się.
Magik pożegnał się więc z rzemieślnikiem i ruszył do Reguna, a że droga do jego pracowni prowadziła przez plac, miał zamiar zobaczyć co w tym czasie osiągnęli Kebaci. Ku jego zdziwieniu już z ulicy sąsiedniej usłyszał gwar. Tym bardziej zaskoczył go fakt, iż przy ławie stała ciągnąca się w nieskończoność kolejka osób popisujących się pod listę ochotników wybierających się do Grydfdoru. Nie chciał więc przeszkadzać przyjaciołom. Ruszył więc od razu do krawca. Poruszał się spokojnym krokiem, na ulicach pojawiało się coraz więcej osób, Zajmowali się najzwyklejszymi sprawami. Kupowali, rozmawiali, coś przestawiali. Przyglądał się temu wszystkiemu i myślał. Wyobraził sobie co, albo raczej jak wyglądali by te postacie gdyby przyszła tu wojna? Bezlitośni orkowie, bezmyślne trolle siejące tylko popłoch i zniszczenie. Jak wyglądali by ci Kebaci, wogule na wojnę nie gotowi, żyjący bez żadnych trosk...
Podobało się?? No to na co czekasz?? Leć i skomentuj i powiedz co źle a co dobrze
rozgłosić też możesz. Obiecuje że następny odcinek dam w niedziel bo mam bardzo ale to bardzo dużo wolnego czasu do poniedziałku nie wliczając piątku i soboty bo gram przedstawienie które tak już dawno uniemożliwiało nam grę
Aha mrówka ładna robota
Krewal
Wysłany: Śro 18:15, 29 Mar 2006
Temat postu:
Oto kolejna część, według mnie jeden z ciekawszych fragmentów jakie dotąd napisałem, a więc miłego czytania;]
Wtedy zło nabierało siły, aż doszło do potęgi, nikt w tym mu nie przeszkadzał gdyż państewka razem z krasnoludami i elfami kłóciły się i pozostawały w bezczynności. Obawiam się że ta sytuacja może się powtórzyć kolejny raz.-na chwile mag wrócił do rzeczywistości. Zaciągnął się z fajki i kontynuował :
- Dwóm stronom brakowało przywódcy. Obie z nich zdawały sobie z tego sprawę, ale nie obie dążyły do obrania wodza. Obóz Startegs, obóz dobrych, nie mógł się zdecydować. Zaczęły się wewnętrzne spory, elfy nie ufały kandydatowi krasnoludów, a krasnoludy kandydatowi elfów, dwie nacje nie chciały kandydata państewek. W przeciwnym obozie Drekus wybór nastąpił szybko, wybrano Mergora. Jego niezwykła wewnętrzna moc i plugawe zamierzenia przekonały siły zła. Spodziewał się szybkiego zwycięstwa. Nie mylił się . Pogranicze zaatakował w momencie waśni krasnoludów i elfów. Tak jak przewidział odniósł wielkie zwycięstwo. Zapomniał jednak, że walczy z zapalczywymi narodami. Elfy i krasnoludy jako najsilniejsze nacje odsunęły od głosu pomniejsze państwa i zdecydowały-nie będzie jednego króla, będą dwaj. Żaden jednak nie może być elfem ani krasnoludem. Będą ludźmi jako postacie bezstronne. Będą jednością, która zapanuje nad Grydftorem, krainą, która obejmie ziemie od pustkowi, aż po lasy Primu na wschodzie, po lisie wybrzeże na północy, aby wreszcie skończyć na równinie Erethia z górami Srebrnymi na południu. Otrzymają dwa potężne miecze, które będą symbolem władzy, a także jako prezent dwa gryfy i jednego smoka białego o imieniu Zeb, znaczy sojusz, wielki sojusz wszystkich narodów Grydftoru. Dzień ten zapisuje jako początek nowej ery, odrzucenie dawnych kłótni, początek nowego życia. Dwaj pierwsi królowie- Baras I i Aras I poprowadzili armie obozu Startegs do zwycięstwa. W ostatecznej bitwie dwie armie spotkały się na przełęczy Eroz. Bitwa z początku bardzo wyrównana odwróciła się w momencie przylotu smoka, który miótł armie wroga swoim potężnym podmuchem. Zwycięstwo nie zostało w pełni wykorzystane, zamiast zniszczyć całe zło królowie zamknęli je w więzieniu, w ich własnej krainie. Był to pierwszy i największy błąd królestwa. Siły zła były zamknięte 2000 lat. Jednak dokładnie po minięciu tego okresu dwaj, inni już monarchowie znikli bez śladu. Królestwo rozpadło się, smok odleciał wraz z gryfami gór iglastych by tam założyć swoje siedliska, a na granicach straży więzienia nie było nikogo. To wtedy zaczyna się czwarta era. Dzisiaj mamy 2998r od rozpoczęcia naszej epoki. Zbiegły niegdyś Mergora powrócił do swej stolicy, którą przygotowali mu jego słudzy. Póki co nie może zaatakować, ale to póki co! Jest tylko kwestią czasu, aby zebrał odpowiednie siły do napaści. Boje się, że znów powtórzy się sytuacja sprzed lat... jednak jeśli tym razem będzie podobnie nie będzie już ocalenia dla naszego świata.
Czy teraz już zaspokoiłem waszą ciekawość? Spokojnie zakończył. Dwaj Kebaci wydali się posągami. Właściwie byli tak zasłuchani, że nawet niespecjalnie zauważyli koniec opowieści. Adren odezwał się więc powtórnie:
-Skoro nie mamy już nic do roboty to chodźmy pozbierać ochotników? Dopiero dwaj przyjaciele ocknęli się z zamysłu . Zgodnie wstali i podążyli do wyjścia z domu...
ciąg dalszy już wkrótce...
Krewal
Wysłany: Czw 20:36, 23 Mar 2006
Temat postu:
W wasze łuskowate smocze ręce odaje kolejnął częśc powieści ... miłego
Rozdział nr II
Następnego poranka Tiron wstał nieco zdegustowany. Mimo że na zewnątrz świeciło słońce, ptaki śpiewały, a z domu dobiegała go już poranną krzątanina, to nie wstawał. Leżał by tak pewnie jeszcze długo, gdyby nie jego mama, która miłym głosem zapraszała go na śniadanie:
- Wstawaj leniuszku, jedzenie już czeka pół godziny a ty jeszcze spisz.
Tiran od razu i z nieco lepszym nastrojem pobiegł do kuchni aby jeść przygotowany posiłek. Gdy skończył usiadł wygodnie w miękkim fotelu, rozłożył szeroko nogi i poczuł delikatność tkaniny. Zaczął myśleć co mógłby zrobić w ten piękny poranek. Jak się nietrudno domyśleć postanowił wybrać się do przyjaciela Frukona. Wyszedł więc z domu i raźnym rokiem kierował się do mieszkającego o parę ulic przyjaciela. Po przyjściu na miejsce zastukał w drzwi mosiężną kołatką i czekał. Otworzyła mu służąca* Frukona (*właściwie to pomocnicą, bo Kebaci nie uznawali takiej służby) i powiedziała aby przeszedł do pokoju dziennego. Tak też uczynił. Wchodząc do pokoju spostrzegł swego kompana do psot i wybryków, ale też i poważnego chociaż skorego do żartów Adrena. Popalali bagiene ziel. Dołączył do nich i pociągnął z fajki. Po chwili milczenia spytał spokojnym głosem:
- Jak wygląda sytuacja?
- Zaraz udamy się na plac i będziemy zbierać podpisy ochotników. Trzeba będzie też powiadomić tutejszego kowala Harada. Musi zająć się kuciem jednolitej zbroi i mieczy. Także krawiec Regun musi zacząć szycie waszych przyszłych stoi. Słowa te wypowiedział ze zwykłym dla siebie spokojem. PO czym znów zaciągnął z fajki.
- Drogi Adrenie, mam do Ciebie prośbę. Chodzi mi o to, że jeśli dotarł bym cały go Grydftoru i naprawdę się zasłużył i wsławił, nic mi po tym -ciągnął dalej-Jeśli mam o coś walczyć to muszę wiedzieć o co, ja nawet trochę nie znam historii tego królestwa. Proszę Cię, powiedz mi coś o starych dziejach królestwa. Proszę Cię, powiedz mi coś o starych dziejach. Po tych słowach Frukon odetchnął nieco i błagalnie spojrzał na maga. Do jego prośby przyłączył się też Tiran. Adren wziął głęboki oddech. Zaciągnął z fajki i zaczął:
- Rzecz sama, znaczy królestwa zaczyna się w erze drugiej. Era ta zaś dotyczy barbarzyńców i pomniejszych państewek...
Był to odcinek nr 523600945437520-43957.... żart mam nadzieje że następnego odcinka niebędziecie się mogli doczekać , ze względu na poruszony tema histori
Krewal
Wysłany: Wto 20:37, 07 Mar 2006
Temat postu:
Ok nadchodzi 2 częśc pierwszego roździału, a i niempge zapmniec powedziec wam ze prosze was o pomoc w nadaniu tytulu tej ksiazce
ok a teraz hjuz na powaznie
Zabawa powoli dobiegała końca. Niemal wszyscy Kebaci chwiejnym krokiem opuszczali gospodę i udawali się do swoich domów. W rogu, przy dopalających się świecach, siedziało kilka osób i żywo rozmawiało, byli tam też trzej bohaterowie.
- Heredzie, masz swoje lata, wiem dobrze że wy Kebaci żyjecie nawet 150 lat. Na pewno twój pradziadek opowiadał Ci jak jego pradziadek...
- Tak, tak, tak ja wiele razy słyszałem tych herezjach, ale ty Adrenie w pole mnie nie wyprowadzisz. Młodzi Kebaci są tu teraz bardzo potrzebni, a poza tym nie mam zamiaru wznawiać tradycji, która pochłonie ogromne sumy. Dopóty królów, albo chociaż jednego z nich nie ma, nie wyślę nikogo na pogranicze, zresztą nie zapominaj, że królestwo to przeszłość, jego tereny zostały podzielone, tu gdzie teraz stoisz jest Kebacina, kraina Kebatów. A ze względu na brak zagrożenia i nieobecność potomka królów nikogo nie wyślę, chyba, że ktoś pójdzie z własnej woli. Ostatnie słowa wypowiedział z taką ironią i złością, jakby był pewien, że nikt z czarodziejem nie pójdzie. Adren poczerwieniał na te słowa./ Wyprostował się tak, że był jeszcze wyższy, w jego policzki napłynął ogień i tylko ostatkiem sił powstrzymał wybuch złości i euforii. Dłonią dotknął klingi miecza, który zawsze nosił i darzył wielką czcią, rzekł:
- Grytftor odrodzi się, a dwa gryfy znów wesprą smoka, bo znalazł się następca. Niestety dowiedział się też o tym Mergor. Ten plugawiec dobrze wie, że jeśli następca włoży na swoją głowę koronę, będzie w stanie jeszcze raz zjednoczyć osiem plemion, do walki o sprawiedliwość i wyniszczenie zła. Z tego powodu mieszkańcy Gryfdoru nie dziwią się wcale gdy słyszą o kolejnych napaściach dzikich plemion, a nawet wytępionych jak się zdawało orków i goblinów. W tym momencie Adren nieco ochłonął. Zdawał sobie sprawę z upartości Kebatów, a szczególnie tych bogatych. Ukradkiem jednak przypatrywał się towarzyszom. Starał się w ten sposób sprawdzić jakie wywarł na nich wrażenie. W twarzach młodzieńców ujawniała się zapalczywość, jakaś wielka chęć słuchania dalszej przemowy czarodzieja. Hered, wydawał się wręcz nie poruszony, zdawało się, że w ogóle nie słuchał tych dopiero wypowiedzianych słów. Nastroszył lekko brwi, przeciągnął ręką po siwych włosach i rzekł, nieco spokojniejszym głosem:
- Rozumiem o co ci chodzi. Zdaje sobie sprawę iż kosztem wielu ludzkich żyć, a zresztą nie tylko, my wiedziemy spokojny żywot. Zrozum jednak, że jesteśmy wolnym narodem, nie mogę nikogo do niczego zmuszać. Z tego też powodu pójdą z tobą tylko ochotnicy. Na nic więcej nie licz. Resztę rozmowy dokończymy jutro. Hered wstał i wolnym krokiem opuścił gospodę. Zaraz za nim wyszli pozostali. Została tylko trójka, Frukon, Tiran i Adren. Siedzieli w milczeniu, trwało to dobre 15 min.. Frukon zerwał się z miejsca i krzyknął:
- Ja zawsze pójdę za tobą choćby nawet wszyscy orkowie zwalili się na mnie jednego
- Przemawia przez ciebie młodzieńczy zapał. A takich żołnierzy na wschodzie nie potrzeba, osób nie posiadających opanowania, a przede wszystkim nieroztropnych. Odpowiedz ta zawstydziła nieco Kebata, tak, że usiadł tak szybko jak wstał. Adren dodał:
- Co nie znaczy, że po krótkim treningu nie wprowadzisz się w rzycie żołnierza, żołnierza na służbie u króla Gryfdoru. Słowa te zabrzmiały tak, jakby wymawiał je król. Biła z nich moc i pamięć wielkiego królestwa ludzi. Kebatów, Letresiów, Gigantów, Krasnoludów, Elfów, Tornów, a także jeszcze jednej, tajemniczej i prastarej rasy, której Kebaci nie znali ni nie poznają z wyjątkiem kilku z nich. Uświadomieni o jej mocy, byli tylko najstarsi z magów, ale niechętnie o niej wspominali. Dowiemy się jednak o niej później. To wzbudziło zapał w serca dwóch młodzieńców. Zaraz też Tiron wstał:
- To i ja dlaczego nie miał bym przyłączyć się do tego wielkiego celu. Ja też pójdę z wami. Nawet do krainy Borog, do samego Meroga. Na to rzekł mag:
- Na razie choćmy spać. Musicie odświeżyć wasze umysły dobrym odpoczynkiem, gdyż nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie niebezpieczeństwa na was czekają. Wyszli więc i Ci ostatni goście gospody, by udać się na spoczynek. Na jednej z ulic rozdzielili się. Frukon z Adrenem poszedł w prawo zaś Tiron w lewo. Dwaj pierwsi, szli w milczeniu. Nareszcie zabrał głos Frukon:
- Ach Adrenie, czy jest aż tak źle? Czy armie zła znów wskrzesiły się do tak ogromnej mocy jak opowiadają te legendy 2 i 3 ery? Czy naprawdę nie przesadzasz? I spojrzał jak mgło najbardziej badawczym wzrokiem na czarodzieja:
- Drogi towarzyszu, obyś miał rację, obym się omylił
Trzeba bowiem wiedzieć, że nasza historia dzieje się w czwartej erze Extraganu, erze mającej przynieś wiele zmian.
mam nadzieje że się podobało, a i jeśłi ktoś przeczyta to niech napisze że pezeczytał, bardzo prosze
. W natępnym czasie usdosępnie roździoał drugi ale chyba nie w całości
Krewal
Wysłany: Pią 20:33, 03 Mar 2006
Temat postu: Powieść
Pierwszy odcinek(zastrzegam że początki śą nudne...)
I
- No nie, znowu nie trafiłeś!
- To wina tego północnego wiatru - Spadła odpowiedź.
Tak oto w piękne popołudnie dwaj Kebaci zmagali się w strzelaniu z łuku. Te dwie istoty o smukłych silnych sylwetkach, a także wyrazistych twarzach, wesoło umilały sobie czas. Kebaci byli bowiem ludem nader chętnym do zabawy, ale także zaprawionym w ciężkiej pracy. Jeden z nich Tiran, nieco wyższy, śmiał się do rozpuchu z towarzysza:
- A nie mówiłem, że to piwo Ci zaszkodzi, teraz nawet w dom *Heroda nie trafisz! Frukon(bo tak miał na imię drugi) nasrożył bujne brwi i zapierał się, sam ledwo powstrzymując śmiech.:
- Ależ mówię Ci drogi Tiranie, to wiatr północny ściągnął moją strzałę, dlatego nie trafiła w tarczę.
- Jak dla Ciebie to z północy mógł nadejść tylko dobry obiad i piwo. A co do obiadu, przyznam, że ta cła zabawa wyczerpała mnie do reszty. Nałożyli więc na siebie łuki i raźno ruszyli przez ścieżkę. Wiła się przez bór zwany Duter. W niektórych miejscach odnosili wrażenie, że droga kończy się gdzieś w rozrośniętym krzaku.. Jednak czujnemu oku Tirona nic nie uszło bez uwagi, dzięki temu znajdował dalszą drogę. Z czasem las zaczął się przerzedzać, przed sobą można było zobaczyć gościniec, a gościniec niedaleka dochodził gwar. Tak oto dwaj przyjaciele zbliżali się do jednego z wielu miasteczek Kebatów, jednego z ośmiu cywilizowanych ludów Extraganu. Życie tych istot było spokojne, dalekie od wszelakich udręk i specjalnych nieszczęść. Nic nie przeszkadzało im w powielaniu swojego narodu . Kiedyś tylko, dawno temu, gdy rządzili dwaj królowie z dwoma mieczami, co jakiś czas wysyłana była grupa mężczyzn do ochrony wschodnich granic królestwa. Zachowała się więc tradycja, by szkolić w wojennym żargonie ochotników.
Wchodząc do wioski swe kroki skierowali do gospody ”U lewita”. A ta znajdowała się w centrum Wergili szli po brukowanej drodze mijając niezbyt gęste zabudowania. Większość nich to domy, bardzo specyficzne dla tego narodu. Były bowiem w kształcie owalnym długie, szerokie, no i zawsze głęboko wbudowane w ziemie tak, że z domu o wysokości 3 metrów 20 wystawały na powierzchni, po to by można było (w tych ścianach) umieścić ogromne okna. Kebaci bowiem bardzo lubili jasne pomieszczenia. W taki oto sposób doszli do placu centralnego, obok którego stała gospoda. Ku ich zdziwieniu na placu stała spora grupa osób słuchających bardzo wysokiego osobnika. Przywdziany był w spiczasty kapelusz i długą ciemną szatę, w ręku dzierżył ogromną laskę, drugą coś wskazywał, a u pasa przewiązany miał długi błyszczący miecz. Jego głowina miała na sobie wizerunek dwóch gryfów z dwoma koronami i smokiem, pomiędzy nimi. Tiran mający bystrzejszy wzrok od razu w dziwne postaci poznał swojego wielkiego przyjaciela Arena. Ku zdziwieniu Frukona rzucił się biegiem do niczego spodziewającego się czarodzieja i zawiesił się mu na szyi. Mimo iż Adren był o prawie półmetka wyższy od ludzi, a jego budowa wyglądała imponująco, to zachwiał się na chwile. Zaskoczyła go napaść jak się później zorientował jego młodego towarzysza. Ledwo ochłoną, a już do szyi przyczepiła się mu druga para rąk. Zaczepiły się jak kleszcze i niechciany puścić. Kebaci nieco niżsi od ludzi , przy czarodzieju wyglądali jak Letresie, którzy uchodzili za jeden z najniższych narodów Extraganu. Tłum rozbawiony tą sytuacją ściągnął do gospody i urządzili ucztę jakich było mało w Wergili. Została zorganizowana na powitanie Adrena. Jednak informacje, które przywiózł, na zawsze zmieniły los wielu osobom…
Mam nadzieje że następny odinek umieszcze jutro lub w niedziele
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Design by
Freestyle XL
/
Music Lyrics
.
Regulamin